Wiersz
Wiersz
Rodzi się w głowie
i tam dojrzewa
czekając…Czasem zaplącze się w codzienne problemy
czasem zmaga się z emocjami
czasem ukryje się w kącie i popłakuje
Nabiera kształtu
szlifowany falami przelewających się zdarzeń
Broni się przed zapomnieniem jeśli jest silny
albo umiera gdy rozkwitnie za wcześnie
nie mając korzeni
I nagle przychodzi t e n c z a s
gdy nie może już czekać
Przegania sen
jedzenie i pracę
Jest tylko on
i jaChwyta za rękę i woła
pisz!
nie zaraz! teraz!
Trzeba zdążyć
zanim rozpadnie się w czasoprzestrzeni
zostawiając tylko zanikający ślad
– pojedyncze wyrazy
niczym porwane nici
z których trudno utkać gobelinJuż jest
a jakoś nie taki jak chciałem
nieurodziwy
z chwastami
Rozłożył się na papierze bezradnie
Pogłaskam
wypielę
dam mu odpocząć
zawieszę w złoconej ramie
Może zostanie
na dłużej…