Ballada o jeżumuz. własna Rankiem bociany jadły śniadanie Wtem się podkrada jeż niespodzianie Jeż to kolczasty i uśmiechnięty Strasznie dziś rano jest przejęty
Jeżu kolczasty, stworku kochany Co cię zgoniło tak wcześnie z łóżka Popatrz słoneczko jeszcze zaspane A w domku czeka ciepła poduszka
Czego on szuka tak rano w trawie Kręcą głowami zdziwione pawie Poszedł na grzyby? – po jakie licho? I do bocianów się skrada cicho. Jeżu kolczasty...
A może biedak nie mógł spać w nocy I u bocianów szuka pomocy Pewnie przed gniewem żony ucieka Bo sam dziś wypił pół litra... mleka Jeżu kolczasty...
A jeż zasuwa jest uśmiechnięty Czyżby bociany chciał ukłuć w pięty Coś tam majstruje, pod nosem fuka Co on wyprawia, to chytra sztuka Jeżu kolczasty...
A jeż uśmiecha się tajemniczo Daje im znaki, macie być cicho Wtem się podnosi na tylne łapki Wyciąga lufę i trach... z niej w ptaszki Jeżu kolczasty...
Lecą bociany jak przerażone A jeż odwraca się zasmucony I tak powiada do gapiów już licznych (cholera, no zaciął się) ruski aparat fotograficzny
Wrzucił go w teczkę co nosił przy boku Po czym potuptał przyspieszając kroku Po drodze znalazł pięć borowików Słońce zaś dało mu garść promyków Jeżu kolczasty...
Tak pocieszony wrócił do żony W kąt rzucił teczkę, wziął poduszeczkę Westchnął cichutko na progu nory Potem się przykrył i... śpi do tej pory Jeżu kolczasty...
| | Gwiazdka z nieba muz. własna
Gwiazdki z nieba spadają Jedna będzie dla ciebie Kiedy ją schowasz do worka Dziurka będzie na niebie Dziurkę trzeba więc zaszyć Bo będzie przez nią kapało A jak nakapie ci na łeb Będzie się zdrowo kichało.
Spadnij gwiazdeczko mała Walnij raz ale zdrowo zbudzimy się w 7 niebie gdzie zdrowo i kolorowo.
Będą tam domy gumowe Takie, że wszyscy się zmieszczą I będzie radość ogromna Głód mieszkaniowy to przeszłość Sklepów wcale nie będzie Wszyscy będą bogaci I będą mieli wszystko Od samochodu do gaci.
Rzeki miodem płynące To przecież będzie normalka Szynką zagryziesz baleron I sama włączy się pralka Piwo będzie w prysznicu Kąpać się będziesz w szampanie Pepsi i mleko bez picu Będą w kranie na ścianie.
W tym to ogrodzie rozkoszy Jest tylko jedna usterka Pod wieczór wszyscy są smutni I nie pomoże wyżerka Bo ludziom strasznie brakuje Tego ukochanego Najwspanialszego na świecie Czego? Czego? Dziennika telewizyjnego. Widzisz więc moja mała Że przez tę dziurkę po gwiazdce Diabli wynieśli z nieba Telewizyjna stację Z tej to piosenki poważnej Taki morał wynika Zażądaj gwiazdki z nieba Gdy masz już dosyć dziennika. |
Piaskarka muz. własna Przy kufelku w Andziołówce Przysiądziemy po wędrówce Józek z Antkiem znów stawiają Bo dziś gości wielu mają
A my w kącie przycupniemy sącząc piwo Może wiosny dożyjemy jako żywo Chociaż w oczy piasek sypie dziadek sen To po głowie się kołacze refren ten
Piaskarko ma, jesteś mi droższa niż Ford Sierra Piaskarko ma, przyjedź bo trafi mnie cholera Piaskarko ma, o jak twój widok mnie ucieszy Piaskarko ma, przyjedź choć nigdzie się nie spieszę
Za drzewami srebrna zima Rzeki mróz w okowach trzyma We wspomnieniach dzwonki sanek A na stołach więcej szklanek
A my w kącie przycupniemy sącząc piwo Może wiosny dożyjemy jako żywo Chociaż w oczy piasek sypie dziadek sen To po głowie się kołacze refren ten
Piaskarko ma, jesteś mi droższa ...
Już trojaki odtańczone Wąsy Antka nastroszone Choćby walił tacą w głowę Nie wyruszę dalej w drogę.
A my w kącie przycupniemy sącząc piwo Może wiosny dożyjemy jako żywo Chociaż w oczy piasek sypie dziadek sen To po głowie się kołacze refren ten Piaskarko ma, jesteś mi droższa ... | | Gdybym był bogaty
(na mel. o tym samym tytule) Gdybym był bogaty, jabu dibu, dibu, jabu dibu, dibu, dibu, dibu, dam, kupiłbym swej żonie piękne szaty, i do tego biżuterii wór.
Gdybym był bogaty, jabu dibu, dibu, jabu dibu, dibu, dibu, dibu, dam, pałac miałbym zamiast nędznej chaty a w ogrodzie pawie zamiast kur.
Aaa. Dzieci tłustych i różowiutkich miałbym stadko albo dwa w budzie trzymał bym na łańcuchu lwa Aaa. A w lodówce szynka, baleron skrzynka piwka albo dwie i nie martwiłbym już o nic się.
Gdybyś był bogaty, jabu dibu, dibu, jabu dibu, dibu, dibu, dibu, dam, musiałbyś kupować żonie szaty i co tydzień biżuterii wór.
Gdybyś był bogaty, jabu dibu, dibu, jabu dibu, dibu, dibu, dibu, dam, zimny pałac zamiast ciepłej chaty miałbyś wkrótce dosyć takich bzdur.
Bachorów tłustych, nieznośnych i wiecznie brudnych miałbyś stadko, albo dwa, wyjść byś nie mógł, żeby nie drażnić lwa. Aaa.. A w lodówce same frykasy których byś nie mógł wziąć na ząb i zapomniałbyś żeś był chłop jak dąb.
Nie chcę być bogaty jabu dibu, dibu, jabu dibu, dibu, dibu, dibu, dam, wolę mieć na sobie nędzne szaty i w kieszeniach trzymać ciepły wiatr.
Nie chcę być bogaty jabu dibu, dibu, jabu dibu, dibu, dibu, dibu, dam, choć na skroniach szron, na grzbiecie łaty, w nogach, w głowie, w sercu cały świat. |