Kim jestem? Napisane Sfotografowane Zaśpiewane Przedeptane Ślady zostawiane
« Powrót

Pucybut



 

Pucybut

Mam swój kawałek miejsca na ziemi
pod gołym niebem, w cieniu platana.
Czyszczę tam buty, często te same
Miejsce urocze:
główki gołębi, beztroskie dzieci

Na butach pył kolorowy.
Szybki ruch ręki i trochę pasty.
Czoło jaśnieje
i szlachetnieją zmarszczki na skórze.
Przyszedł Antonio, przyniósł gazetę.
Błotne lawiny i katastrofy,
krach na giełdzie, zamknięte fabryki.

A ja mam swoje miejsce na ziemi,
na małym placu obok kościoła.
Ludzie przychodzą co dzień.
Niosą marzenia.
Jak chcą – to mówią,
jak nie chcą – milczą.
Czy można znaleźć namiastkę spowiedzi
na krótkim przystanku u pucybuta?

To takie proste zetrzeć kurz z butów,
wypełnić kremem zmarszczki na skórze.
Wrócą marzenia. Ja też je miałem
Być prezydentem? Nie. Tylko stolarzem.
Mam zręczne ręce i uśmiech w sercu.
W sękate drewno tchnąłbym życie.
Chciałem wyjechać.
Zobaczyć dżunglę, śniegi na szczytach.

Codziennie rano popycham wózek
w nim pasty, szczotki, czyścidła, szmatki.
Zbieram monety w puszce po soku.
Już takie cztery ukryłem w domu.
Jeszcze wyjadę, zetrę kurz z powiek
wypoleruję starość na twarzy.
Wrócę. Mam przecież swoje miejsce na ziemi
gdzie pielęgnuję codzienne marzenia.

b5